




Ostatnio w środkach masowego przekazu coraz częściej mówi się o tym, co dzieje się na ulicach wielu miast całego Świata po zapadnięciu zmroku. Dziennikarze zaczynają bić na alarm: to już nie pojedyńcze incydenty ale prawdziwe, zorganizowane potyczki. O co chodzi? Ktoś nie obeznany z tematem zbagatelizowałby sprawę: kliku chłopców poktłóciło się i pobiło. Tak jednak nie jest. Bardzo często liczba walczących jest duża a w użyciu są nie tylko pięści i nogi ale także pałki, łańcuchy i kastety. Prawie zawsze musi interweniować policja, a niektórzy uczestnicy tych bójek lądują w szpitalu. Na szczęście w naszym kraju takie wydarzenia mają miejsce stosunkowo rzadko. Dla wszystkich łaknących emocji mam alternatywę: grę „Street Fighter”. A więc joystick zamiast pałki, monitor zamiast ulicy i można zacząć całkowicie bezpieczną zabawę.
Gra składa się z pięciu oddzielnie doładowywanych części, z których każda dzieje się w innym kraju. Nasze zadanie jest proste — należy pokonać przeciwnika (nota bene wyglądającego charakterystycznie dla kraju, w którym toczy się dana walka). Dokonać tego możemy po wygraniu trzech rund; rundę przegrywa ten, który straci całą energię lub, w przypadku skończenia się czasu — ten, który ma jej mniej. Jako broń służą nam (a także przeciwnikowi) ręce i nogi a ilość technik, jakie możemy wykonać, jest zbliżona do tych, jakie mamy w „The
Way of the Exploding Fist”. Szkoda jednak, że nie mamy do dyspozycji jakiejś innej broni, gdyż niewątpliwie uatrakcyjniłoby to grę.
Gdy już uporaliśmy się ze swoim przeciwnikiem (co nie jest trudne, szczególnie dla tych, którzy dobrze znają wspomnianą „The Way of the Exploding Fist”), czeka nas na danym etapie jeszcze jedna próba. Otóż nasz bohater pojawia się przed stertą cegieł, które musi rozbić. Nad jego głową znajduje się wskaźnik energii, wahający się szybko między pozycjami maximum i minimum. Wciśnięcie strzału blokuje wskaźnik i można odczytać, ile cegiei jesteśmy w stanie rozbić jednym uderzeniem.
Jak już wspomniano, gra nie należy do trudnych — można ją skończyć już po 2—3 godzinach zabawy. Jest też bardzo podobna do innych gier karate; taki sam zestaw ciosów, przeciwnik jakby łatwiejszy do pokonania. Jest jednak coś, co przemawia na korzyść „Street Fighter” — tym czymś jest grafika. Figurki walczących są duże (dochodzą nawet do wysokości 1/3 ekranu) i narysowane z dużą ilością szczegółów. To samo dotyczy scenerii, w której toczy się walka. Widać dbałość autorów o dokłaane odtworzenie rzeczywistości. Niestety, istotną wadą
tej gry jest kiepska animacja oraz (gdy gramy z komputerem) schematyczność ataków przeciwnika. Ale i tak chyba lepsze to niż prawdziwa walka na ulicy z realnym przeciwnikiem.
(mz)
Komentarze
Nie napisano jeszcze komentarzy do gry STREET FIGHTER.